Wariant drogi do Polski. Pobyt bez zameldowania.

 |  Written by Kazimierz Suszyński  |  1

W ramach cyklu Wariant drogi do Polski opublikowałem swój drugi tekst - 'Bez ustalonego miejsca pobytu'. Była to opowieść o rekonstruowanym życiu człowieka, którego istnienia i śmierci nigdy nie potrafiłem zapomnieć. Pan Piotr Łapiński z białostockiego oddziału IPN, w toku kolejnych kontaktów, dopomógł mi w sprostowaniu niektórych danych biograficznych. Kilkakrotnie wprowadzałem do publikacji związane z tym poprawki.

 * * *

W dzieciństwie często oglądałem zdjęcia "chłopców od 'P-8'". Wśród nich była fotografia, która po wielu latach zainicjowała poszukiwania. Przedstawiała mężczyznę, którego dziecku naprawdę trudno było uznać za „chłopca" nawet od 'P-8'. Nie potrafię określić w którym momencie w mojej świadomości człowiek ten zaistniał jako postać szczególnie tragiczna. Musiało to docierać stopniowo wraz z narastaniem przeczuć i wiedzy o naszej ówczesnej rzeczywistości i realiach sojuszu z ZSRS. Kiedy nastał czas wypytywałem swego Ojca o "Znachora" i potencjalne możliwości ocalenia. Dowiadywałem się: był lekarzem, a właściwie felczerem; w sowieckim wojsku, ale właściwie był Ukraińcem; ukrywał się przed Niemcami; szukali go sowieci; zginął tuż przed ujawnieniem oddziału. Posiadł niespotykane umiejętności przetrwania - improwizowane łapanie ryb, spożywanie zdobyczy w stanie wręcz surowym. Potem, gdy poznawałem więcej faktów, mogłem to sobie tłumaczyć jako pokłosie doświadczeń głodu lat 30-tych na Ukrainie i trwania w samoobronie na Wołyniu. Wielu rzeczy z rozmów z Ojcem na pewno nie zapamiętałem. Również dlatego, że nie na wszystkie byłem należycie przygotowany.
Niewiele mogłem wówczas zrobić ale zamierzałem poświęcić najbliższe wakacje (1980) na poszukiwanie ludzi. Żyło wtedy jeszcze wielu świadków, wręcz uczestników wydarzeń - choć w strachu, to przecież jednak żyli. Tymczasem wchłonęły mnie bieżące wydarzenia, a potem Sierpień i cały ciąg dalszy.  Zdjęcie - wyzwanie wciąż istniało i było zobowiązaniem. Zasiew rozmów z Ojcem pozostał, obrastał moim powolnym zgłębianiem tematów i dodatkowymi interpretacjami aby, ponad ćwierć wieku później, eksplodować zadawaniem pytań.

 * * *

Rozpocząłem od swojej Mamy. Była w wileńskiej konspiracji AK. W przededniu akcji „Burza”, została wysłana na szkolenie medyczne. Przed operacją „Ostra Brama” jako sanitariuszka została skierowana do szpitala polowego. Po wejściu sowietów znów próbowała funkcjonować w Wilnie. Niestety dość szybko okazało się, że stanowi obiekt zainteresowań NKWD. Uszła z Wilna wykorzystując zapotrzebowanie armii berlingowskiej na personel medyczny. W ten sposób, w grudniu 1944r., jako pielęgniarka, przedostała się za linię curzona i trafiła do wojskowej przychodni 4. Zapasowego Pułku Piechoty w Białymstoku. Tam spotkała pułkowego dentystę ppor. Kiwenkę używającego wówczas imienia Bolesław. Tak udało się poznać nazwisko i pewne fakty z jego życia. Stąd wiedziałem, że gdzieś w Polsce musiała pozostać wdowa z dzieckiem. Niestety były i błędne wskazania - płeć dziecka i panieńskie nazwisko żony.

Lato 1946 - "Znachor" stoi pierwszy od lewej

W maju 1945r. moja Mama wróciła do AK (wówczas AKO) - do Zgrupowania "Piotrków". Późną wiosną 1946r. będąc już w oddziale samoobrony "P-8" Zrzeszenia WiN, ponownie spotkała Borysa, który właśnie zasilił ich szeregi. Stąd wiedziałem jak do nich trafił, w jakich okolicznościach i przez kogo .zginął. Choć początkowo sądziłem, że to nadinterpretacja, to jednak prześledzone później papiery w pełni potwierdziły tę właśnie wersję.
To z tego okresu - 1946/47 - "Znachora" znał i zapamiętał mój Ojciec. Wiele ze sobą rozmawiali. Coś z tego po latach, "na raty", udało mi się wyciągnąć i zapamiętać. Niektóre konkrety podpowiedział mi wgląd w akta sądowe WSR w Białymstoku, sprawy karnej przeciwko "P-8" - Leonowi Suszyńskiemu

Sprawca nieszczęścia – samowolnie ujawniony „Nurek” - zmarł we Wrocławiu w 2005r. i został pochowany na Osobowicach. Wcześniej, gdzieś na przełomie lat 50- i 60-tych, przypadkiem natknął się, w ówczesnym domu towarowym PDT (później Centrum a dzisiaj Renoma), na „Orlicę” z „P-8”. Zareagował bardzo nerwowo - odwrócił się i szybko wycofał zbiegając po schodach wśród tłumu. W tamtym czasie, roli jaką odegrał w nieszczęściu, można się było jedynie domyślać. Wnioskowano to z informacji pochodzących od tamtejszych mieszkańców i następstw a w szczególności faktu, że nie powrócił do oddziału. Ludzie twierdzili, że UB obwoziło go po okolicy aby wskazywał co tylko wie. Mogły to jednak być pomówienia, pomyłki etc. Niepodważalne dowody poznałem po jego śmierci.

 * * *

Zaczynał się rok 2007. Internet stawał się coraz powszechniejszy i coraz szerzej obejmował sfery ludzkiej aktywności. Dla kogoś unikającego kontaktu z ludźmi, a tym bardziej zagadywania obcych o złożone sprawy, jawił się jako wymarzony środek do rozpoczęcia poszukiwań.  Zaistniała szansa dotarcia do ludzi i tematów. Można było wreszcie pomyśleć o rozszerzeniu kręgu zapytywanych i to bez konieczności rozmów i dalekich podróży.

Serwisy typu moikrewni dopiero raczkowały. Na dodatek praktycznie nie szukałem ludzi po nazwisku – uznawałem, że w sprawach dzieci kobiety się nie mylą. Jeśli zatem pozostała córka, to na pewno inaczej się nazywała. Tymczasem dziesiątki lat zrobiły swoje i powstał błąd, który mnie trochę obezwładnił. Umieściłem różnie zredagowane notki na kilku portalach genealogicznych. Prawdziwe było nazwisko Borysa, kilka szczegółów z życia i śmierci oraz kilka przekłamanych informacji o potomku, panieńskim nazwisku żony, nazwisku zabitego kolegi z lasu. Łącznie, niestety, nie przyniosło to rezultatu. Rozpocząłem dopytywania w białostockim IPN - praktycznie nie mieli tam żadnych informacji, w szczególności nazwisko Kiwenko nie występowało w jakimkolwiek kontekście. Jednak coś się udało. Sprawą zainteresował się Pan Piotr Łapiński - tamtejszy pracownik ale, co ważniejsze, pasjonat.
Po blisko rocznym wyczekiwaniu, nie mając dostępu do baz danych i archiwów, rzutem na taśmę, zwróciłem się o pomoc do, poznanego w sieci, kolegi. Prowadzi on, odwiecznego niemal, bloga podziemiezbrojne.blox.pl . Początkowo nie był przekonany - profil niezbyt się wpasowywał w takie poszukiwania, nie wiadomo było jak eksponować takie apele do czytelników - zgodził się jednak w drodze wyjątku.
I tu niespodzianka, już nazajutrz ... Pan Andrzej - Polak mieszkający w Niemczech - właśnie na tym  blogu próbujący wyjaśniać losy swoich krewnych, bezpowrotnie zagarniętych Obławą Augustowską. Odczytał moją notkę, i długo się nie zastanawiając, obszukał książki telefoniczne kilku miast kierując się wyłącznie nazwiskiem. Okazało się, że gdzieś w Polsce żyje Włodzimierz Kiwenko i jego dzieci. Ich antenat  przepadł, w nieznanych okolicznościach, krótko po wojnie. Zatem syn, nie córka! Kontakt komplikował stan zdrowia Pana Włodzimierza - nieco wcześnej przeszedł ciężki udar. Kontaktowałem się więc z wnuczką Borysa - po raz pierwszy mogła ujrzeć podobiznę Dziadka. Przekazałem rodzinie informacje o okolicznościach śmierci, o której  nigdy ich nie powiadomiono. Minęło kilka miesięcy zanim udało się, telefonicznie, porozmawiać z Synem "Znachora". Zdołałem ustalić i powiązać kilka ważnych wątków. Była to rozmowa trudna, jedyna i ostatnia. Pan Włodzimierz zdążył poznać los i podobiznę swego Ojca. Jednak nie wrócił do zdrowia, zmarł po kilku tygodniach.

Tu mała dygresja i nawiązanie. Gdy rozpocząłem poszukiwania dysponowałem dwoma zdjęciami na których uwieczniono "Znachora". Na skutek, wspomnianego wcześniej, zainteresowania sprawą Pana Piotra z białostockiego IPN, uzyskałem jeszcze jedną fotografię typu legitymacyjnego. Jej historia musiała być dość dziwna. Znajdowała się w poubowskich archiwach jako materiał nieopisany. Kierując się wyłącznie ubiorem, specyficznym tłem i charakterem zdjęcia, w wyniku porównywania, Pan Piotr zaczął łączyć podobiznę z oddziałem "P-8" - było kilkanaście podobnych ujęć - wszystkie utrwaliły chłopaków z tej grupy. Porównując z kolei dostępne sobie ujęcia zbiorowe, w tym widoczne powyżej, dostrzegł charakterystyczne okulary na nosie człowieka, którego wcześniej moja Mama wskazała jako Borysa Kiwenkę. W ten sposób uzyskałem trzecią fotografię "Znachora". Stało się to akurat na krótko przed przekazaniem podobizn rodzinie zabitego. Dzięki zaangażowaniu Pana Piotra, bliscy Borysa, otrzymali chyba wszystko co było do wydobycia.

 * * *

W latach 2007 - 9 wysłałem sporo maili do urzędów i parafii - Wasilków, Czarna Białostocka, Jurowce i Białystok. Zapytania kierowałem też do ludzi zajmujących się tematyką. Tekst 'Bez ustalonego miejsca pobytu' został opublikowany w 2009 roku. W ciągu następnych lat powstała amatorska dwuodcinkowa audycja radiowa poświęcona tej samej postaci. Wszędzie pytałem i apelowałem do czytelników lub słuchaczy o bliższe fakty i informacje na temat miejsc ewentualnego  pochówku. Nawet jeśli był odzew, to zabrakło rezultatów. Do tego zresztą jeszcze powrócę.

 * * *

Pisząc szczegółowe opracowanie dziejów podziemia niepodległościowego na terenie gminy Wasilków,  Pan Piotr wertował dokumenty i materiały związane z tym obszarem i tematem. W ten sposób natrafił na opracowanie (uwaga duży plik)   w którym na 6. stronie widnieje fotografia. 

Przy wnikliwym oglądaniu (jak na powyższym obrazie) w szóstym wierszu widzimy 'SZER. NN PS. ZNACHOR.'
Został pochowany z "Gryszką" - czyli zgadza się to z zapisem bezpieki z przesłuchań mego Ojca. Wprawdzie w tamtym protokole napisano "Gryszkin" ale to akurat mogło wiązać się z przyzwyczajeniem protokolanta do nazwisk sowieckich doradców.
Fotografia przedstawia mogiłę na cmentarzu w Wasilkowie - nigdy nie dotarłem do tego miejsca. Spoczywają tam z Władysławem Aleksiejczykiem - 'Wątłym', 'B4', 'Beczką', odłączonym wcześniej partyzantem z oddziału „P-8”, poległym w walce,pod koniec grudnia 1946r., w Jurowcach.
Moje wcześniejsze korespondencyjne próby ustalenia ewentualnego miejsca pochówku w Wasilkowie musiały spełznąć na niczym pomimo zainteresowania ze strony tamtejszych władz. Trudności tłumaczy wyryty napis - wg opisu wszyscy zostali pochowani jako żołnierze mjra Rybnika.
Tymczasem mjr Aleksander Rybnik - ps. 'Dziki', 'Jerzy' został aresztowany w Wielki Piątek 1946r., na długo przed śmiercią pierwszego z upamiętnionych, który akurat jako jedyny z całej trójki, w 1945r. był partyzantem w jego zgrupowaniu. Sienkiewicz - 'Grisza/Grysza' pełnił różne funkcje w siatce terenowej ale zginął w walce, będąc wraz z patrolem 'Smutnego' od 'P-8'. 'Znachor' – poległy wraz z 'Griszą' przystąpił do oddziału 'P-8' już po aresztowaniu Rybnika.
Korespondując z Wasilkowem prosiłem o informacje na temat cichych pochówków. Pytając nie znałem tej mogiły. Rozpytywałem o nazwisko 'Znachora', którego akurat nikt inny nie znał - ani UB ani ci, którzy potajemnie ten pochówek zorganizowali,  i fałszywe nazwisko 'Griszki' – którego chyba nikt nie pamiętał. Dopytywałem też o poległych z oddziału 'P-8'. Trudno więc było ludziom nie czującym tematu połączyć ze sobą te fakty.  Odpowiedzi były pełne zrozumienia ale niczego nie wnosiły.

 * * *

W 2013r., gdy zespół prof. Szwagrzyka rozpoczął badania na terenie białostockiego więzienia, sądziłem, że właśnie tam znajdują się szczątki Borysa i 'Griszy/Jana'. Stało się jednak inaczej - ich patrol stawiał silny opór. Pomimo atutów po stronie KBW - zaskoczenie, kilkakrotna przewaga liczebna, środki łączności etc. napastnicy stracili zabitego. Musieli odstąpić od zabrania ciał zabitych, a miejscowa, wierna ludność zadbała o cześć należną poległym. Tam, na tym obszarze, taki szacunek jest normą - jeśli Bóg pozwoli, będę jeszcze o tym pisał. Znalezienie grobu prawie zamyka tę historię - historię człowieka, którego zdjęcie odbierało mi spokój przez blisko pół wieku. Powstanie wprawdzie jeszcze profesjonalny biogram, pewnie kilka detali naniosę do wyjściowego tekstu  ... i jeszcze czegoś poszukam.  
Nie wykluczam, że śmierć tych dwóch ludzi sprawiła, że żyję - mój Ojciec był nieustępliwy w sprawie tzw. amnestii i nie zamierzał się ujawniać. Kilka dni później - w Wielkim Tygodniu 1947r., dostał rozkaz ujawnienia oddziału. Podporządkował się.  


Na portalu blog-n-roll zechcę zaprezentować jeszcze finalną wersję różniącą się nieco od swego pierwowzoru. Chodzi o rok 1944 - drogę z Kowla do 4 Pułku Zapasowego. Powyższy tekst to suplement mający jednocześnie podsumować źródła i różne działania służące wyjaśnieniu tego Wariantu drogi do Polski.
5
5 (5)

1 Comments

Obrazek użytkownika Kazimierz Suszyński

Kazimierz Suszyński
Pewne nadzieje, po latach zbywania przez Centralne Archiwum Wojskowe, dała zmiana kierownictwa. Borys, jako dezerter z LWP, musiał pozostawić tam więcej śladów aniżeli to co zostało odkryte. Może niedługo uda się zrobić jakieś uzupełnienia Wariantu.
Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>