Baran na czele baranów

 |  Written by kokos26  |  0
Wszyscy rozpisują się o tym jak to Wałęsa po raz kolejny zrobił z siebie wariata. To prawda. Te jego trwające od przeszło dwóch lat donosy na Polskę oraz opowieści i cuda wianki o tym jak to przybędzie z Gdańska do Warszawy na czele dwumilionowego tłumu wzbudzają już tylko salwy śmiechu. Przypomnę jak w październiku na antenie TVN u Moniki „Stokrotki” Olejnik obiecywał: Przyprowadzę do Warszawy 2 miliony i pomogę im się katapultować!  Później na antenie TVN24 groził: Kiedy przestanie działać populizm, wtedy jest wasz koniec, i to koniec albo demokratyczny, przez referendum poddajecie się, albo będziecie po prostu z okien wyskakiwać. Dzisiaj Wałęsa nie licytuje już tak wysoko. Podczas obrony „nadzwyczajnej kasty ludzi” z Sądu Najwyższego obiecywał: Jeśli obecna ekipa zaatakuje Sąd Najwyższy, 4 lipca pojadę do Warszawy” by, jeśli zbierze się 100 tys osób stanąć na czele i doprowadzić do fizycznego odsunięcia głównego sprawcy wszystkich nieszczęść. Kontynuował na Twitterze: Dość niszczenia Polski. Staję na czele fizycznego odsunięcia głównego sprawcy wszystkich nieszczęść. By tego dokonać musi być w Warszawie zgromadzone ponad 100 000 zdecydowanych i zdyscyplinowanych chętnych. Przy otwartej kurtynie, pokojowo i zdecydowanie musimy tego dokonać na oczach świata. Jestem w gotowości i wiem jak do tego doprowadzić LW.
 
Zgodnie z zapowiedzią 4 lipca „Bolek” przybył do stolicy i na widok mocno przerzedzonego tłumiku wypalił: Słuchajcie, ale 100 tys. to was tu nie ma, trzeba się rozmnożyć. Tą liczbą ludzi nic nie zwalczymy. Ja mam już wiele lat. Ktoś musi mnie zastąpić. Wiek trochę mnie wyhamowuje. Nie wiadomo do końca, co miał na myśli wódz twierdząc, że wiek go wyhamowuje. Czy to, że „sam z Danuśkom” już nie da rady rozmnożyć się do tych stu tysięcy? Jednym słowem, choć wymagania Wałęsy mocno stopniały to i tak nie zostały spełnione. No, ale spuśćmy zasłonę milczenia nad tym żałosnym małym człowieczkiem, który wzbudza już tylko śmiech i politowanie.
 
Moim zdaniem bardziej kompromitują się ci, którzy z uporem maniaka wynoszą tego pajaca na sztandary i godzą się, aby przewodził im niczym Jan Piszczyk w „Zezowatym szczęściu” Munka wzywający piskliwym głosikiem do marszu Na Kowno!!! Spójrzmy na ten scenę inaczej. Wałęsa staje przed tłumem, a w tym tłumie mnóstwo tuzów III RP. Politycy, celebryci, znani dziennikarze, komedianci zwani artystami i w końcu „autorytety” ze stajni Michnika. Oni wszyscy stoją, słuchają, a więc najwidoczniej zupełnie nie przeszkadza im przywództwo opowiadającego brednie głupola. Oni najwyraźniej jeszcze nie rozumieją, że Wałęsa nie kompromituje tylko siebie, ale przede wszystkim ich. Próbowali już wszystkiego począwszy od Ryszarda Petru, alimenciarza Mateusza Kijowskiego, szofera Władka Frasyniuka aż po mędrca z PZPR towarzysza Leszka Balcerowicza. I cóż im dzisiaj pozostało? Tylko ten nieszczęsny głupi i próżny Wałęsa, z którego i sam Salomon nie naleje.
 
I tak w ślad za baranem „Bolkiem” baranieje odsunięta od koryta klika beneficjentów PRL-bis. Nastały takie czasy, że trudno dzisiaj stwierdzić czy to Wałęsa mówi Rzeplińskim czy Rzepliński Wałesą. Nie wiadomo już, który z nich to profesor z Warszawy, a który elektryk z Gdańska. Całe to towarzystwo zbaraniało do reszty i na horyzoncie nie widać dla nich żadnego ratunku. Napoleon Bonaparte mówił, że: Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana. Najwidoczniej cesarz nie przewidział dzisiejszego polskiego wariantu zastosowanego przez armię totalnej opozycji, w której to na czele baranów stoi także baran.
 
Felieton ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>