Z wiarą przez piekło. "Niezłomna" Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
„Niezłomna” to taka książka, z której trudno tak naprawdę napisać recenzję, bo co miałbym recenzować, przeżycia bohaterki w łagrach?  W nocie wydawcy czytamy: „Anna Górska wychowała się w polskiej rodzinie na kresach wschodnich. Z domu wyniosła miłość do ojczyzny, bezgraniczną wiarę w Boga i wierność zasadom moralnym. Należała do harcerstwa, a po wybuchu wojny wstąpiła w szeregi Armii Krajowej. Aresztowana przez Rosjan, osadzona w więzieniu i poddawana brutalnym przesłuchaniom, przebywała w celi śmierci. Ostatecznie otrzymała wyrok 25 lat katorgi w najcięższych łagrach Syberii.” Dodajmy, że Górska w Sowietach została aż do roku 1955. Książka powstała zaś na podstawie jej relacji, pamiętników i przekazów rodzinnych.

Historia tragiczna, pełna cierpienia i dramatów, które bohaterka dzieliła z tysiącami innych ludzi wielu narodowości owocuje lekturą w oczywisty sposób poruszającą, a zarazem posiadającą, obok waloru historycznego również duchowy. Oto bowiem, pomimo setek okazji, przymusu, pokus i możliwych całkiem zdawało by się racjonalnych kompromisów, Anna Górska pozostaje wierna swoim zasadom moralnym, wynikającym z żarliwej wiary. Ta zaś pomogła jej przetrwać najgorsze koszmary, z których zresztą często wychodziła prawie bez szwanku, w czym łatwo dopatrzyć się interwencji z Góry. Stąd też często w trakcie lektury miałem w pamięci wezwanie Jana Pawła II „Nie bójcie się być świętymi”. Bohaterka Lewandowskiej-Kąkol nie myślała o świętości, po prostu się nie bała.

Znajdziemy w tej książce wszystko, z czym tylko mogą kojarzyć nam się wywózki – głód, choroby, wszy, pracę ponad siły, gwałty, przemoc i demoralizację – tym głębszą, im dłuższe oddziaływanie komunizmu na człowieka. Znajdziemy też jednak całkiem dużo dobra, lojalności, potrzeby tworzenia wspólnoty, które ujawniają się w jednych wtedy, gdy u drugich górę biorą najgorsze instynkty. Nie da się uniknąć wzruszenia przy kolejnych spotkaniach z Polakami i polskością. Choćby miało zabrzmieć to banalnie, „Niezłomna” to robiąca wrażenie opowieść o totalitaryzmie i ludzkich zachowaniach w obliczu jego najgorszej postaci, a także o wierze i wierności swoim zasadom. Myślę, że nie tyle warto, co wręcz trzeba.

Zabrakło mi tylko jednego – nie dowiadujemy się niczego o losach bohaterki po roku 1955. Czy była szczęśliwa ze swoim mężem? Czy jakoś ułożyła sobie życie w Polsce tak różnej od tej, którą pamiętała?
Jedna też rzecz mnie zastanowiła, tyle tylko, że to już nie jest chyba pytanie do autorki. Czytam, że Polacy, wracając z nieludzkiej ziemi ze wzruszeniem witali ojczyznę. To zrozumiałe, a jednak jak to jest, że z opisu wynika, że to wzruszenie odczuwali dopiero po przekroczeniu granicy z roku 1945, tak, jakby poprzedzających to wydarzenie dni nie przejeżdżali przez tereny, które były przecież Polską, ba, nieraz, jak w przypadku bohaterki – ich  Polską.  

Tyle uwag. Refleksji pewnie można wysnuć o wiele więcej, chciałbym jednak zostawić coś do odkrycia dla przyszłych czytelników.

Agnieszka Lewandowska-Kąkol, Niezłomna. Zachowała godność w łagrach, Fronda 2015

PS. Przypominam o jutrzejszym spotkaniu z okazji premiery książki Szymona Nowaka "Panny wyklęte", które odbędzie się w Muzeum Powstania Warszawskiego o godz. 18:30
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>