Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka z triumfem machała gazetą.
- Nie nad stołem - rzekła z wyrzutem w głosie babcia Łukaszka. - Paprochy sypią się do zalewajki.
- Żydowskie paprochy - dodał dziadek.
- Maca nie jest taka zła - wzruszyła ramionami mama.
- Ale zalewajka już tak - marudził Łukaszek. - Dlaczego znowu ją jemy?
Tata Łukaszka wypiął pierś i powiedział drżącym lekko z dumy głosem:
- Bo dorabiam. Stać nas.
- Naprawdę jest taka bieda? - zafrasowała się siostra Łukaszka.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wracając ze szkoły wszedł do bloku w którym mieszkał i stanął w kolejce do windy. Przed nim stały dwie młode mamy z bobasami w wózkach. I jak to młode mamy, zaglądały sobie nawzajem do wózków i porównywały. - O, jaki pani maluszek śliczny! - szczebiotała pierwsza mama. - Ma co prawda dziwną głowę, ale i tak... - Jak to dziwną? - zdziwiła się druga. - No taka podłużna. Niech pani zobaczy jaka moja Nikolka piękna. - Ale ma takie rączki powykręcane. Nie to co mój Natanek. I pani córeczka coś tak kaszle. Płuca ma pewno słabowite. - Ależ skąd. Jak krzyczy, to hoho.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tej niedzieli Hiobowscy wybrali się na spacer do osiedlowego parku. Pogoda była ładna i po parkowych alejkach spacerowało już wiele osób.
Hiobowscy doszli do małego mostku nad stawem. Stało tam już dwoje starszych ludzi i wpatrywało się w wodę.
- Coś się stało? - zainteresował się dziadek Łukaszek kiedy Hiobowscy przechodzili obok nich.
- Sam pan zobaczy - starszy pan cofnął się od barierki robiąc miejsce.
Nie wyglądało to dobrze. W wodzie, przy brzegu leżały śmiecie, folie, butelki.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
To stało się praktycznie z dnia na dzień. Nagle spora część mieszkańców osiedla, na którym mieszkali Hiobowscy zaczęła się dziwnie poruszać. Bardzo małymi krokami.
- Dlaczego wszyscy chodzą tiptopami? - pytała siostra Łukaszka.
Zagadka wyjaśniła się wieczorem, kiedy to mama Łukaszka wróciła ze sklepu obuwniczego wraz ze swoją koleżanką, mamą Wiktymiusza. Obie kupiły nowe buty.
- Ale jak to... - dziwiła się babcia Łukaszka oglądając nabytek. - Przecież te buty są ze sobą związane!
- Ale nie sznurowadłami - zauważył dziadek Łukaszka. - To jest jakaś linka...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczęło się od nieprzyjemnej sceny w osiedlowym sklepiku spożywczym. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki stali w kolejce po wegańskiego, zeroemisyjnego cold doga, gdy jeden z dwóch panów stojących przed nimi poprosił o bańkę wody mineralnej.
- Gazowaną? - spytała pani sprzedająca.
I wtedy stało się. Jeden z panów eksplodował. Zaczął krzyczeć, że to skandal, antysemityzm, i że pani natychmiast powinna oddać mu swoją kamienicę.
- Nie mam kamienicy - odparła pani.
- Nie wierzę! - odpalił pan. - Mało to wy, Polacy, nagrabiliście się po wojnie mienia?
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Po niedzielnym obiedzie mama Łukaszka zebrała całą rodzinę na naradę w kuchni. To znaczy: prawie całą, bo siostra Łukaszka gdzieś wyszła.
- Słuchajcie - mama Łukaszka położyła dłonie na stole. - Musimy coś zrobić. I nie mówicie mi, że Unia Europejska to tylko dziewięć procent emisji, a USA i Chiny to ponad połowa. To co, mamy stać i czekać aż oni coś zrobią? Nie. I w związku z tym...
Mama Łukaszka urwała, bo zorientowała się, że wszyscy patrzą gdzieś na coś za nią. Obróciła się. W drzwiach kuchni stała rozpromieniona siostra Łukaszka.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Dzisiaj mamy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny - oświadczył tata Łukaszka zaglądając do swojej gazety. Ale mama Łukaszka zajrzała do swojej i oznajmiła, że nic z tego, wiosny nie ma i nie będzie.
- To pieniędzy zawsze nie ma i nie będzie - wtrącił dziadek Łukaszka.
- Za tego rządu, za poprzednich jakoś były  - zauważyła babcia Łukaszka.
- O co chodzi z tą wiosną i dlaczego jej nie będzie wiosny w pierwszy dzień wiosny? - zapytała siostra Łukaszka jedząc budyń.
- Bo planeta płonie - odparł Łukaszek.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Czasy się zmieniają, systemy upadają, a w niedzielne przedpołudnia w polskich blokach zawsze niosą się odgłosy klepania tłuczkiem mięsa na kotlet schabowy. Miała z tym zwyczaj związek pewna sytuacja, w którą wplątali się rodzice Łukaszka. A było to tak.
Na Dzień Kobiet panie z Komitetu Obrony Dewiacji, do którego należała i mama Łukaszka, wybrały się do restauracji. Przejrzały menu, ponarzekały, że jeszcze Karosław-Jaczyński steruje cenami i zamówiły coś najtańszego.
Schabowe.
0
No votes yet
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka wracał samochodem na osiedle, na którym mieszkali Hiobowscy. Kiedy przejeżdżał koło stacji paliw Deutschlen (dawniej Orlen) zobaczył, że litr paliwa kosztuje jedno euro i uznał, że mu się przywidziało.
Była to pierwsza z serii niespodzianek jakie na niego czekały.
Na wszelki jednak wypadek zawrócił na rondzie Ofiar Karosława-Jaczyńskiego i przejechał znów koło stacji. Tak! Nie mylił się! Cena paliwa rzeczywiście wynosiła jedno euro za litr!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoimi dwoma wiernymi druhami wybrał się na osiedle kupić fajerwerki. O ile Gruby Maciek wyglądał tak jak zwykle, o tyle okularnik z trzeciej ławki prezentował się niecodziennie: prowadził psa na smyczy.
- Piesek jest cioci - wyjaśnił.
- To na pewno jest pies? - zapytał Łukaszek.
- Wygląda jak chomik - zadudnił Gruby Maciek.
Ale okularnik się obraził i wyjaśnił, że jest to niezwykle groźny pies, wszyscy sąsiedzi się go boją i tak dalej.
- Jak się wabi? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Terror.
Rozśmieszyło to bardzo Grubego Maćka.
5
5 (1)

Pages