Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka wracała sobie spokojnie do domu. Otworzyła drzwi, weszła i zderzyła się z kręcącą się nerwowo po korytarzu babcią Łukaszka.
- Jesteś wreszcie - syknęła zdenerwowana babcia. - Przyszła jedna taka, mówi, że do ciebie, ale jakaś taka podejrzana mi się wydaje.
- Dlaczego?
- Mówi, że przyniosła koc, a ja u niej nie widzę żadnego koca.
Mama pisnęła radośnie i runęła do pokoju. Przywitała się tam serdecznie z panią, a potem zajrzała do kuchni, gdzie siedziała babcia.
- Nikogo nie ma?
- Ja jestem - odparła lodowata babcia Łukaszka.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Pani pedagog zapowiedziała, że poprowadzi lekcję dotyczącą przygotowania do życia.
Wszyscy pomyśleli tylko o jednym. No ale wygląd, ubiór i styl pani pedagog mocno do tego jednego inspirował.
Początek zajęć był obiecujący.
- Jaka sztuka jest najważniejsze w życiu? - spytała w niskiej tonacji pani pedagog opierając się o biurko i upierścienionymi palcami przeczesując włosy. Mebel niebezpiecznie zakwiczał pod masą pani pedagog, ale jakoś wytrzymał.
- Niezła sztuka! - wypalił okularnik z trzeciej ławki beznadziejnie zakochany w pani pedagog.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczęło się to wszystko poprzedniego dnia, czyli w tak zwane Halloween.
Wieczorem ktoś zadzwonił do drzwi mieszkania Hiobowskich. Otworzył dziadek Łukaszka, ujrzał grupę przebranych dzieci z koszykiem i bez namysłu oznajmił:
- Wybieram cukierek!
I zaczął grzebać w koszyku.
- Ale tam nie ma cukierków, proszę pana - odezwał się jakiś chłopczyk.
Dziadek zajrzał. W koszyku leżały sam owoce i warzywa. Spojrzał na dzieci. I one jakoś tak inaczej wyglądały.
- Co to jest? - wychrypiał. - Co to ma być?
- Jak to co? Halloween!
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tak długo to już trwało, że wszyscy o tym zapomnieli. Pierwszy zauważył to tata Łukaszka. Chociaż nie, właściwie to on pierwszy tego nie zauważył. Było to tak: Siostra Łukaszka oznajmiła, że z ich dozorczynią, panią Sitko, dzieje się coś niedobrego. - Chyba paraliż. Babcia Łukaszka rzuciła się do okna. - Bzdury gadasz, rusza się normalnie, nawet chodnika zamiata! - Ale w kółko ten sam kawałek! I głowę jakoś tak dziwnie trzyma! Babcia zawrzała gniewem i już, już zamierzała udzielić siostrze reprymendy, gdy od okna krzyknął Łukaszek: - Ej, patrzcie na to! Z nią faktycznie jest coś nie tak!
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Pani pedagog zgromadziła całą klasę i oświadczyła, że ma dla nich pogadankę. - Ciekawe o czym, przecież pani nie zna się na niczym - zauważyła z przekąsem dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza i dostała naganę do dzienniczka. Tak była tym zaskoczona, że zapomniała się popłakać. - A zatem pogadanka - pani pedagog usiadła i usiłowała spleść palce dłoni, co nie było łatwe zważywszy na obfitość biżuterii. - Jest jesień. Zimno, mokro i wietrznie. To czas przeziębień. Zatkany nos, trudności z oddychaniem, katar. znamy to wszyscy.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Na wywiadówce rodzice Łukaszka dowiedzieli się, że muszą syna zapisać na dodatkowe zajęcia. - Musimy? - spytał tata Łukaszka. - No... Właściwie to nie. Ale wtedy stracą państwo świadczenia prąd plus, paliwo plus i papierosy plus. - Co to za zajęcia? - To w ramach programu szkoła plus. Ucznia trzeba po prostu zapisać na jedne z zajęć proponowanych przez szkołę. Jutro będzie pokaz, kółka i kluby będą się wystawiać. Wtedy na pewno państwo coś wybiorą. Rodzice poinformowali o tym w domu, a mama Łukaszka dodała: - Na pewno wybierzemy ci coś fajnego! - Może ja bym też poszedł, co?
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka źle wybrał moment. Kiedy oznajmił, że musi ogłosić coś ważnego, został zignorowany. Reszta rodziny oświadczyła, że ogląda teraz w telewizji "Bitwę na włosy". I wszelkie ważne sprawy muszą zaczekać do końca emisji odcinka. Tata Łukaszka zgodził się. Nie miał zresztą innego wyjścia. Gdy tylko emisja dobiegła końca, Hiobowscy zasiedli przy stole a tata Łukaszka nachylił się i oświadczył z pełną powagą: - SRETE TETE. Siostra Łukaszka wybuchnęła perlistym śmiechem. - Ho ho! O ho ho! - wycierała ostrożnie łzy aby nie rozmazać makijażu. - Ale mnie rozśmieszyłeś! Mega dowcip!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy siedzieli przy kolacji i zastanawiali się gdzie też jest mama Łukaszka. Zastanawiali się tak i konsumowali, konsumowali tak i się zastanawiali, a czas mijał. Gdy byli już pod koniec posiłku zazgrzytał klucz i weszła mama Łukaszka. Bez słowa wkroczyła do kuchni i postawiła na stole pomiędzy jedzeniem niewielki pojemnik. - Proszę - powiedziała z satysfakcją. Od pojemnika rozszedł się przyjemny, domowy aromat rafinerii. - Co to jest? - siostra Łukaszka była zaciekawiona. - Paliwo - oznajmiła z dumą mama.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wieczorem, na klatce schodowej, mama Łukaszka rozmawiała przyciszonym głosem z sąsiadkami. Były to nie byle jakie sąsiadki, bo były to sąsiadki wtajemniczone, uświadomione i gotowe walczyć o swoje prawa. - Były panie dzisiaj? - zaświszczała mama Łukaszka. - Na czym? - spytała jedna z sąsiadek, która była nieco mniej rozgarnięta. - No jak to na czym, na grafitowej paradzie! - ofuknęła ją druga. - Ja, oczywiście poszłam. - Nie miała pani problemów w pracy żeby wziąć urlop? - Wzięłam opiekę na dziecko. - A poszła pani z...? - Nie no, co pani. Sama. Szłam z transparentem "Chcę śmierci", więc...
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz z tatą robili coś przy samochodzie na osiedlowym parkingu, gdy zaobserwowali intrygującą scenkę. Otóż koło bloku pani Sitko, dozorczyni, rozmawiała z mamą Łukaszka. Prosto na nie, od strony sklepu spożywczego, szedł pochyłym krokiem mąż dozorczyni. Pan Sitko dźwigał siatkę z zakupami. Kiedy mijał obie panie małżonka zatrzymała go, zajrzała mu do siatki, a potem zaczęła krzyczeć i machać rękami. Mama Łukaszka też zajrzała do siatki i też zaczęła robić to, co pani Sitko. A pan Sitko stał biedny, przygarbiony, bez słowa i malał w oczach.
5
5 (3)

Strony