Mama Łukaszka wracała sobie spokojnie do domu. Otworzyła drzwi, weszła i zderzyła się z kręcącą się nerwowo po korytarzu babcią Łukaszka.
- Jesteś wreszcie - syknęła zdenerwowana babcia. - Przyszła jedna taka, mówi, że do ciebie, ale jakaś taka podejrzana mi się wydaje.
- Dlaczego?
- Mówi, że przyniosła koc, a ja u niej nie widzę żadnego koca.
Mama pisnęła radośnie i runęła do pokoju. Przywitała się tam serdecznie z panią, a potem zajrzała do kuchni, gdzie siedziała babcia.
- Nikogo nie ma?
- Ja jestem - odparła lodowata babcia Łukaszka.
- Jesteś wreszcie - syknęła zdenerwowana babcia. - Przyszła jedna taka, mówi, że do ciebie, ale jakaś taka podejrzana mi się wydaje.
- Dlaczego?
- Mówi, że przyniosła koc, a ja u niej nie widzę żadnego koca.
Mama pisnęła radośnie i runęła do pokoju. Przywitała się tam serdecznie z panią, a potem zajrzała do kuchni, gdzie siedziała babcia.
- Nikogo nie ma?
- Ja jestem - odparła lodowata babcia Łukaszka.
(1)