Naturalny sojusznik?

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  2
Pojęcie „gamechangera” zostało, jak wiele innych, doszczętnie skompromitowane przez publicystów, opisujących polską politykę. Wystarczy przypomnieć, że takim zwrotem w grze miało być choćby opublikowanie przez Bronisława Komorowskiego, wówczas jeszcze – prezydenta RP, spotu w którym pojawiły się jego dzieci. Filmik ocieplić miał wizerunek Komorowskiego tak, jakby to brak skojarzeń z życiem rodzinnym był największą bolączką jego kampanii. Skończyło się zaś na nagłośnieniu informacji o biznesowych powiązaniach jednego z synów byłego prezydenta, które wpisały się w ogólny, mroczny i pogmatwany wizerunek Komorowskiego. Jednak to właśnie określenie przyszło mi do głowy, gdy w sobotni poranek Patryk Jaki ogłosił wspólnie z Piotrem Guziałem, że ten drugi rezygnuje ze startu w wyborach na prezydenta Warszawy, by poprzeć kandydata Zjednoczonej Prawicy, zaś po jego ewentualnej wygranej zostać u jego boku prezydentem.
O ile o tydzień wcześniejsza zapowiedź budowy w Warszawie nowoczesnej, nadwiślańskiej dziewiętnastej dzielnicy mogła zaskoczyć rozmachem, odwagą i swoim modernizacyjnym potencjałem, o czym pisałem w poprzednim tekście dla Gazety Polskiej Codziennie, tym razem mamy do czynienia z odważną, może wręcz brawurową decyzją polityczną. Decyzją, której skutki nie są wcale oczywiste do przewidzenia, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą turę wyborów prezydenta Warszawy.  Wystarczy spojrzeć na reakcję prawicowych wyborców Patryka Jakiego, które z grubsza podzielić można na optymistyczne i negatywne. Te pierwsze wskazują na fakt, że taki ruch pozwoli przekonać do prezydentury Jakiego osoby spoza jego elektoratu, które patrzą krytycznie na to, co dzieje się w stolicy, lecz z przyczyn ideowych obawiają się rządów prawicy w mieście. Wiceprezydent kojarzony z lewicą może zaś być dla nich gwarancją, że miasto nie stanie się konserwatywną twierdzą, w której prezydent Jaki, niby koszmarny sen dziennikarzy kilku warszawskich redakcji, na czele straży miejskiej rozbijać będzie parady równości czy teatralne przedstawienia. W pewnym sensie dokładnie to samo jest też argumentem wyborców rozczarowanych wciągnięciem Piotra Guziała do drużyny kandydata na prezydenta Zjednoczonej Prawicy. Guział w czasie swoich rządów wieszał na Ursynowie tęczowe chorągiewki, wspierał Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i wspomniane już parady środowisk LGBT. Jednak, choć nie unikał działań zbieżnych ze swoimi lewicowymi poglądami w sferze obyczajowej, od których nie dystansuje się również dziś, zdecydowanie nie był ursynowskim Robertem Biedroniem. Nie prowadził antykatolickich krucjat, nie zmienił zarządzania dzielnicą w wizerunkowy cyrk, przede wszystkim zaś współrządził przez ten czas z… Prawem i Sprawiedliwością.  I, co kluczowe w kontekście obaw prawicy, potrafił uszanować i uwzględnić potrzeby inaczej myślących i czujących mieszkańców, choćby poprzez współorganizację lokalnych uroczystości smoleńskich. Były to również czasy, gdy, trudno było wiązać się z PiS z koniunkturalizmu. To był dla partii Jarosława Kaczyńskiego moment zdecydowanie trudny.
Dlatego też tak naprawdę dzisiejsza współpraca, choć może prowadzić do tarcia w sferze spraw obyczajowych, nie jest tak wielkim zaskoczeniem dla znających warszawską politykę samorządową, żadnym sojuszem z partyjną lewicą. Piotr Guział to jeden z ostrzejszych i wiernych swojej walce przeciwników Hanny Gronkiewicz-Waltz, zupełnie inaczej, niż jego dawni koledzy z SLD, trwający w cichej koalicji z PO. W ostatnich latach, gdy nie rządzi już dużą dzielnicą, skupiał się właśnie na zwalczaniu patologii w warszawskim ratuszu, ramię w ramię z innymi miejskimi aktywistami, którym na ogół bliżej do lewicy. Dlatego też obok znaczących różnic, między Jakim a Guziałem jest też potężny obszar wspólny. Jeśli zaś uznać, że sprawa przecięcia chorego systemu, tworzonego w Warszawie przez Platformę jest warunkiem kluczowym dla funkcjonowania i rozwoju normalnego, nowoczesnego europejskiego miasta, koalicja ta ma sens. Jeśli doprowadzi do zwycięstwa, zapewne po okresie sprzątania, którego będzie tu bardzo dużo, pojawi się również miejsce na powrót do rozmów o roli miasta w sprawach obyczajowych i jego zaangażowaniu lub braku w tego typu politykę. I pewnie wtedy zawarty w zeszłym tygodniu sojusz poddany zostanie ciężkiej próbie, może nawet pęknie, wcześniej jednak obaj panowie dokonają razem czegoś naprawdę dużego.
W drugiej turze żelazne elektoraty nie będą grymasić. Pozostali wyborcy prawicowi mogą mieć trochę trudniejszy wybór, trudno jednak spodziewać się, by przeciw Guziałowi głosowali na Pawła Rabieja, którego dostaną w pakiecie z Trzaskowskim. Niezdecydowany elektorat ruchów miejskich dostaje natomiast dość czytelny komunikat, o którym pisałem wyżej. Oprócz uczciwości i zerwania z polityką Gronkiewicz-Waltz zyskują w ratuszu osobę, rozumiejącą ich potrzeby. Być może panowie będą musieli nawzajem trochę się nawzajem tonować, tu jednak pamiętać trzeba, że prezydent, dysponujący mandatem społecznym, dysponuje mocniejszą pozycją. Dlatego też transfery wyborców w drugiej turze iść będą raczej w kierunku Patryka Jakiego, nie zaś Rafała Trzaskowskiego. Zmienić może się jednak również sytuacja w pierwszym głosowaniu i tu już efekty nie będą zapewne tak jednoznaczne. Trudno dziś ocenić, jakim poparciem cieszyłby się sam Guział, od początku prowadzący kampanię wyłącznie w kontrze do Trzaskowskiego. Być może część jego głosów na początku przypadnie takim kandydatom, jak Jan Śpiewak czy Piotr Ikonowicz, by wrócić do niego dwa tygodnie później. Zapewne zadziała to też z drugiej strony i niektórzy prawicowcy zdecydują się na wsparcie Marka Jakubiaka z Kukiz’15, jedynej realnej alternatywy dla Patryka Jakiego po tej stronie sceny politycznej. Sam Jakubiak wydaje się być rozżalony sojuszem Jakiego i Guziała, może widząc się w tym samym, co były burmistrz Ursynowa miejscu? Do tej pory wydawało się oczywiste, że w drugiej turze polityk Kukiz’15 przekaże swoje głosy kandydatowi Zjednoczonej Prawicy, jednak dziś nie jest to już pewne. Czy jednak on sam i jego wyborcy byliby skłonni poprzeć nagle Rafała Trzaskowskiego? Jakubiak jest politykiem o wiele bardziej stałym w poglądach, niż Paweł Kukiz, trudno więc to sobie wyobrazić. Zapewne skończy się więc na oficjalnym pozostawieniu zwolennikom wolnej ręki przy cichym wsparciu dla Patryka Jakiego, choć niekoniecznie – Piotra Guziała.
Podsumowując posunięcie Patryka Jakiego wydaje się bardzo ciekawe, może być jednak ciężkim doświadczeniem dla bardziej konserwatywnej części jego wyborców. Ewentualne straty pojawią się raczej w pierwszej, niż drugiej turze, odwrotnie zaś będzie z zyskami. Jeśli zaś młodemu politykowi prawicy uda się doprowadzić do oczyszczenia warszawskiego ratusza ze skompromitowanej ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz, sceptyczni dziś konserwatyści wybaczą mu naprawdę wiele. Z drugiej strony może lepiej było poczekać jednak do drugiej tury tego wyścigu? Tego się już nie dowiemy.
Nie można jednak zapomnieć, że Platforma dała przeciwnikom opozycji potężny oręż do ręki. Jest nim głosowanie w sprawie tzw. ACTA 2, dyrektywy, która wbrew propagandzie doprowadzić może do faktycznej cenzury i pełnej kontroli internetu, teoretycznie w myśl ochrony praw autorskich. W przypadku Trzaskowskiego temat może być niewygodny nie mniej od reprywatyzacji, dlatego też już zaczyna od niego uciekać. Podobnie, jak większość wielkich mediów, które w imię doraźnej korzyści przehandlowały wolność swoich użytkowników.
 Tekst ukazał się we wtorkowym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
5
5 (5)

2 Comments

Obrazek użytkownika Danz

Danz
Moim zdaniem, nominacja Guziała na wiceprezydenta przynosi więcej szkód niż zysków (to moja opinia na podstawie wpisów na tt i forach internetowych).
P. Jaki ma dużą szansę wygrać wybory na prezydenta Warszawy, ale dopiero teraz ten wyścig stał się "realny" jeśli chodzi o poparcie sondażowe. Tym bardziej Jakiemu będzie łatwiej popełnić błędy, gdy zostanie uznany za faworyta wyścigu (a taj właśnie się dzieje).
Jako socjolog i Warszawiak możesz lepiej ocenić jakie ma szanse na wygranie w II turze Patryk Jaki, a jakie szanse Rafał Trzaskowski, gdy do II tury ruszą liberalni i "nowocześni" Warszawiacy.
Jedno jest pewne, po raz pierwszy od bardzo wielu lat, PiS (zjednoczona prawica) ma szansę na wygraną w Warszawie.
A to znaczy bardzo dużo.
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika MD

MD
Duża część elektoratu pragnie "wyrazistości" kandydatów i ma dość lansowanej "kompromisowości". Taką "łatkę" "bezkompromisowości" udało się przykleić np. Jarosławowi Kaczyńskiemu a przecież jego ogromny udział w stworzeniu rządu T. Mazowieckiego gdzie zawarto układ przecież z komunistami, czy sojusz ze Z. Ziobro i J. Gowinem jest tego zaprzeczeniem. Ważne aby takie kompromisy prowadziły do realizacji głoszonych celów politycznych. Podobnie i P. Jaki, jeśli uda mu się wygrać wybory i rozbić układ wokół HGW to może się nawet z samym R. Biedroniem sprzymierzać.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>