Dwa słowa zamiast elegii

 |  Written by Everyman  |  1

Seria medialnych wspomnień o Janie Olszewskim skłania do refleksji nad ulotnością opinii formowanych doraźnie, bez uwzględniania czasu, który je weryfikuje. Sam sobie próbuję tłumaczyć dlaczego kiedyś nie doceniałem zasług zmarłego premiera. Choćbym nie wiem jak starannie zasłaniał się pobłażliwością dla własnych sądów, nie uniknę smutnej konstatacji, że główną przyczyną była gapowatość tylko w małym stopniu usprawiedliwiona jednostronnym przekazem medialnym.

Być może dodatkowym powodem braku podziwu należnego premierowi pierwszego niekomunistycznego rządu był sposób uprawiania przez niego polityki, pozbawiony efekciarskich, pijarowych chwytów tak charakterystycznych dla jego poprzedników i następców.

Krótko mówiąc, byłem chyba za głupi by zrozumieć wtedy jego wielkość. Pocieszam się wszakże, że wśród tłumów uczestniczących w pogrzebie mógłbym pewnie znaleźć sporą grupę dotkniętych przypadłością podobną do mojej. Mam wrażenie, że śmierć premiera Olszewskiego pobudziła wśród wielu z nas poczucie straty podobnej do tej, której już wcześniej doświadczyliśmy po Smoleńsku.

„Nocna zmiana” wielu z nas otworzyła oczy. Na szczęście ciągle otwiera, bo pokazuje młodszym jak marne są zabiegi wynikłe ze strachu o utratę własnych korzyści w konfrontacji z prawdziwą troską o Ojczyznę. Nie lubię jałowych debat o wartościach. Jednak w przypadku wspomnień o Janie Olszewskim zestawienie „wartości” w kontrze do „marności” wydaje się szczególnie usprawiedliwione.

Jedynie małość, podłość i nikczemność nasuwa się jako komentarz do słów Lecha Wałęsy w obliczu śmierci Jana Olszewskiego. Nic innego! Czyż to nie dramat tych wszystkich, dla których Lech Wałęsa był kiedyś wzorem?

Mniejsza zresztą z tą dawno i wielokrotnie skompromitowaną figurą. Jest jeszcze jedna postać, którą film „Nocna zmiana” wydobywa z mroków tamtej ponurej nocy: Jacek Kuroń.

Trzęsący się jak zawsze, ochrypłym głosem ogłasza wszem i wobec: motywem działań Jana Olszewskiego jest … nienawiść!

Nienawiść?

Czy historia nie zmienia wektora tej opinii pożal się Boże znawcy ludzkiej duszy i nie kieruje wprost w autora tej szyderczej oceny? Czy to nie jeden z pierwszych przykładów jak polityczne ADHD bezkarnie utorowało drogę oczernianiu politycznych rywali skutkując serią epitetów w rodzaju oszołomy, olszewicy, mohery, szarańcza lub dinozaury?

Ta sama historia wykazała, że tylko nieliczni potrafią wznieść się ponad taką małość.

Ś.p. Premier Jan Olszewski potrafił i nawet nie musiał się starać.

Prawdziwych mężów stanu nie sposób obrazić.

 

5
5 (3)

1 Comments

Obrazek użytkownika MD

MD
Również zaliczam się do tych, którzy obserwowali rząd Jana Olszewskiego, ale niewiele z tego wówczas rozumieli. Jako nastolatek pajonowałem się demontowaniem komuny, ale ciągle byłem pod wrażeniem symblu Wałęsy i gotów byłem na niego głosować w 1995, na szczęście nie miałem jeszcze prawa głosu. Postawa rządu Premiera Jana Olszewskiego była dla mnie mało zrozumiana, zresztą jak i Kornela Morawieckiego. Musiało upłynąć trochę czasu zanim udało mi się spojrzeć na postkomunę całościowo. Niewątpliwie film "Nocna zmiana" znakomicie to ułatwiał.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>