Mroźna i wietrzna historia świata

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  0
Gdy miejscy przewodnicy ogłaszają na Facebooku swoje wycieczki, z reguły używają następującej formuły: stawiają kilkanaście intrygujących i mocno enigmatycznych pytań, po czym zachęcają chętnych, obiecując, że odpowiedzi poznają podczas spaceru. Który czasem kosztuje sporo, czasem zaś nic i tylko prowadzący nie obrazi się za „co łaska”. Od kilku lat jest to bardzo popularne, a przy tym robiące dużo dobrego dla patriotyzmów lokalnych zajęcie. Piszę o tym, ponieważ książka Macieja Rosalaka, choć dotyczy czasowo i geograficznie przestrzeni większej, właściwie nieskończonej, od razu skojarzyła mi się z podobnym ciągiem pytań. „Tsunami historii” to w pewnym sensie książka totalna, w której przez pryzmat rozmaitych zjawisk atmosferycznych poznajemy historię świata, a w pewnym zarysie nawet i wszechświata. Jak losy ziemi zmieniały  kosmiczne kataklizmy, ogólnoświatowe plagi i drobne, lokalne zaburzenia pogody, od zderzeń z innymi ciałami niebieskimi do tak banalnych spraw, jak ciepły wrzesień czy zimna zima.
Opowieść Rosalaka czyta się zresztą jak kilka książek w jednej. Inne emocje (powiedzmy sobie szczerze, ograniczone) towarzyszą lekturze o sprawach tak odległych i abstrakcyjnych, jak początki naszego świata, zlodowacenia, interglacjały, wędrówki kontynentów czy nawet powstanie księżyca – choć wszystko to jest oczywiście bardzo interesujące. Później dojdziemy do wpływu zjawisk pogodowych na rozwój i znikanie gatunków, choćby dinozaurów, poszukamy też Atlantydy, co mnie samego cofnie to czasów późnego PRL, gdy chętnie pochłaniałem całkiem liczne pozycje, jakie wówczas dotykały tego tematu. Trochę poważniej zrobi się, gdy przejdziemy do zjawisk, które choć może nie towarzyszą nam na co dzień w Polsce, lecz jednak uzmysłowią nam, że w skali globalnej siedzimy na beczce prochu, czy, aby być dokładnym, lawy. Wybuchy wulkanów czy trzęsienia ziemi co jakiś czas niszczą miejsca mniej lub bardziej egzotyczne, lub w miarę niedalekie (przypomnijmy sonie niedawne obrazy z Włoch), lecz tak naprawdę, w sposób trudny do przewidzenia, a niemożliwy zupełnie do powstrzymania zniknąć mogą całe kraje, kontynenty nawet – włos się jeży na głowie.

Na tym jednak opowieść się nie kończy, pojawia się w niej wreszcie czynnik ludzki. Wpływ przyrody, pogody i klimatu na losy narodów, odkryć geograficznych, bitew odległych w czasie, lecz i tak nam bliskich jak II wojna światowa, to poważna część „Tsunami historii”. W pewnym sensie otrzymujemy tu w pakiecie skróconą militarną historię świata, w której gęsiom, koniom i gołębiom towarzyszą tonące w błocie oddziały i czołgi. I to jest naprawdę fascynujące, bo choć część historii (jak wieloletnia służba Generała Mroza na rzecz Rosji carskiej i sowieckiej) są powszechnie znane, część zaś to raczej środowiskowe anegdoty, z przejęciem czyta się choćby o historii rycerza Świętosława herbu Łada i przezwiska Szczenię, który prawdopodobnie wygrał dla nas jeszcze kilka lat przed głównym starciem bitwę pod Grunwaldem.
Dobra rzecz i dla siebie, i na prezent. Dużo rzeczy można sobie uporządkować, wiele do już posiadanej wiedzy dodać, bowiem Rosalak łączy w spójną całość informacje z bardzo wielu dziedzin.
Jedynym chyba minusem jest fakt, że pod koniec sam autor wydaje się być lekko zmęczony ogromem przekazywanych opowieści i zaczyna zbyt często powtarzać niektórych zwrotów czy figur retorycznych (jak zestawienie równoczesnej przegranej Rosjan z Polakami i rozwoju imperium na dalekim Wschodzie), raz czy dwa powtarza się nawet cały akapit. To jednak drobiazgi, które mojego entuzjazmu nie studzą. Kupujcie/czytajcie sobie i dzieciom.

Maciej Rosalak, Tsunami historii, Fronda 2016
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>