Kilka dni temu jakiś dwudziestolatek pobił śmiertelnie dwumiesięczne dziecko swej konkubiny. Kilka misięcy temu - inny mężczyzna, w innym wieku i innym miejscu, zabił kilkunastomiesięczne dzieko swej konkubiny, bo za głośno darło mordę. Inny dziecko, innej konkubiny, zostało zakatowane na śmierć, bo partnet był niewyspany. Albo głodny. Albo kokubina odmówiła mu seksu.
Animela's blog
Gdybym powiedziała, że nie mogę dnia przeżyć bez wysłuchania jakiejś audycji radia Tok Fm, to okazałabym się wyjątkową kłamczuchą. Radio to przez ostatnich dziesięć lat było tak ostentacyjnie i bezwstydnie antypisowskie – po prostu: szczujnia w najbardziej dosłownym ujęciu – że na wiele lat zabroniłam mężowi słuchać tej szczekaczki, gdy ja byłam w środku. Przed wyborami prezydenckimi w ubiegłym roku zaczęło się to zmieniać w tym sensie, że słuchanie pracowników medialnych Tok Fm, doradzających prezydentowi Komorowskiemu, jak ma zwyciężyć z Dudą, zaczęło mieć pewien specyficzny urok.
Przez zupełny przypadek zerknęłam dziś do tv, a tam - scena jak żywcem przeniesiona z PRL: po jednej stronie placu w Brukseli stoją zwarte szeregi uzbrojonych po zęby policjantów, a po drugiej - tłum zwykłych ludzi. Jak się okazuje, zamordystyczne władze Brukseli zakazały demonstrowania prawicy, choć lewica ... mogła demonstrować swobodnie. Skończyło się to zamieszkami, w których zomowcy ... przepraszam, policjanci ... użyli przeciw demonstrantom armatek wodnych.
Od zawsze byłam zdania, że jeden porządny, rasowy, pełnowymiarowy wariat jest w stanie zdemologwać psychiki wszystkich osób w swoim otoczeniu - i ta prawda jest uniwersalna, absolutna i ponadczasowa.
Nie mam zamiaru przesądzać, że ówczesny premier Tusk doprowadził do katastrofy smoleńskiej. Prawdopodobnie tak - już choćby przez brak odpowiedniego nadzoru lub przekroczenie kompetencji służbowych. To jest jednak kwestia do zbadania przez odpowiednie służby i mam nadzieję, że obecnie wyjaśnianie sprawy ruszy z miejsca. Jest jednak pewna dziedzina odpowiedzialności, gdzie wina Tuska jest oczywista, niepodważalna i stwierdzona przez niego samego.
"Wałęsa a sprawa polska" - śmiało można sobie zażartować, choć cóż to za żart niby ... sama prawda! Po tym, jak madame Kiszczak, zmuszona do tego przez złowrogiego JarKacza (który milczy i milczy, załkał ostatnio Lchlip), zaniosła ukrytemu PiSiorowi, prezesowi IPN, propozycję kupna domowych archiwaliów zacnego generała, sytuacja zrobiła się taka trochę ... niemiła. Wałęsa, zamiast się oddawać swobodnie temu, co zwykł był robić po przeniesieniu warsztatu na strych, w pocie czoła musi fabtykować kolejne wersje swojej przeszłości.
Bajka o przeraźliwym kwiku świń oderwanych od koryta
Historia jest całkowicie zmyślona; wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i wydarzeń - absolutnie przypadkowe!