
Siadajcie – powiedział ktoś w kokpicie. A może i nie powiedział, ale to nie przeszkodziło Panu Samolocikowi zasugerować, iż to był Generał, który posługując się lotniczym żargonem nakazuje lądowanie. Pan Samolocik bowiem już dawno pożegnał się z rolą niezależnego badacza katastrofy, a wszedł w buty rządowego propagandzisty. A że nie jest to obuwie wygodne dla uczonego doktora mającego eksperckie pretensje, więc frustracja mu się żółcią wylewa obficie i już nie baczy na cierpienie rodzin ofiar.