Przypowieść na najbliższe parę miesięcy. Do opowiadania aż do odwołania.
Im dłużej Paweł Kukiz robi to, co robi, a nie robi czego innego, coraz jaśniejsza staje się chyba jego rola w Dniu Asteroidy, jaki drażnienie się z siłami, których nie rozumieją, i których potęgi nie potrafią docenić, powoli sciąga na świat bronkozaurów z PO i stworów z jaskiń przyległych.
karlin - blog
W zakończonej niedawno rozmowie w telewizji Republika Jarosław Kaczyński powiedział co najmniej dwie, moim zdaniem bardzo istotne rzeczy.
Po pierwsze niedwuznacznie zaprosił na rozmowy tych wszystkich, którzy jako "opozycja antysytemowa" krytykują nie tylko to, co się w Polsce dzieje, ale także uważają, że głównym powodem tych problemów jest działający w naszym kraju system partyjny. Czyli w praktyce przede wszystkim Pawła Kukiza.
Poza czymś oczywistym, a więc towarzyszącą mi, solidną porcją satysfakcji i miłego, po tylu latach niemalże odurzającego poczucia normalności, od paru dni nie mogę się nadziwić ilości prezentów, jakie ja i podobnie myślący dostajemy od niemiłosiernie, wciąż jeszcze nami rządzących. To na pewno wkrótce minie, powtarzam niemal codziennie i - przynajmniej do tej pory - ciągle się mylę.
Podczas Zarządu PO, na którym omawiano wyniki wyborów, na pytanie o rozliczenie z tych wyników sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego padło następujące zdanie - "Sztab nie był z PO".
Wygląda więc na to, że nic się jeszcze nie skończyło, PO przecież niczego nie przegrała, a dla niektórych nadal trwa kampania wyborcza, czyli - jak ostatnio pokazuje praktyka - akcja stopniowego samozniszczenia obecnego obozu władzy. I nie wiem, czy nawet starający się nie wyglądać zza stogów przytulonych fantów, dyżurni chłopi Salonu zdołają z tego autopogromu ocaleć.
Nieoceniony drogowskaz na polskiej drodze do piekła z ulicy Czerskiej, tak oto skomentował wyniki wyborów - "Duda wygrał tylko na wsi".
No to przypomnijmy. W Polsce obszary wiejskie zajmują ponad 93,2 proc. powierzchni kraju i mieszka na nich 14,8 mln. osób, tj. 38,8 proc. ludności. Wedle unijnych definicji, zalicza się do nich także miasta do 5 tys. mieszkańców oraz miasta do 20 tys. mieszkańców, w których nie ma szkół ponadgimnazjalnych, kończących się maturą.
I okaże się, czy warto było uwierzyć w polską demokrację.
Ułomną, bo ułomną, pełną cuchnących naleciałości po gnijącym wciąż w setkach, tysiącach szaf, trupie PRL, ale przecież jednak zdecydowanie różniącą się od tego, co było przed 1989 r.
Senat, wybierany praktycznie według modelu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, poparł wlaśnie w głosowaniu wniosek Bronisława Komorowskiego o przeprowadzenie naruszającego Konstytucję referendum w sprawie, między innymi, wprowadzenia JOWów do parlamentarnej procedury wyborczej.
Zadziwiające, do jakiego stopnia zadufanie i bezgraniczna arogancja, wymieszane ze zwykłym strachem, potrafią pchnąć do czynów, przynajmniej wyglądających na samobójcze. Ich sygnał jest już bowiem tak wyraźny, jak brak jakichkolwiek przedstawicieli interesów Polski u władzy. A brzmi on mniej wiecej tak.
Jeśli do tej pory jechał na wizerunku ciepłego, otwartego, ale młodego i energicznego, no i to mu przyniosło sukces w pierwszej turze?
Złamać ten wizerunek, zaprzeczyć w pewnym stopniu samemu sobie i wyłącznie ryzykować, odpowiadając agresją na agresję?
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- następna ›
- ostatnia »