
Doskonale pamiętam, tak samo, jak prawdopodobnie większość czytelników „Gazety Polskiej Codziennie” zachowanie polskich władz i mediów po 10 kwietnia 2010 roku. Bardzo krótki, praktycznie kilkudniowy moment żałoby, który szybko zastąpiony został żądaniem jej zakończenia, uznania, że nic takiego się nie stało. Fałszywe apele o jedność z jednej strony, szlachetne i naiwne wezwania do refleksji z drugiej, szybko ustąpiły miejsca kolejnym operacjom przemysłu pogardy.
(2)