Wychynąć na chwilę z odmętów szaleństwa i uznać, że wybory nie były sfałszowane jest z pozoru zabiegiem łatwym i przyjemnym. Wystarczy machnąć ręką, wzruszyć ramionami i zaintonować hymn frajerów „ Polacy nic się nie stało!”
Szkopuł w tym, że tylko pozornie. Znaczyłoby to - ni mniej ni więcej - wpaść z deszczu pod rynnę i zanurzyć się w odmętach absurdu. No, bo jakże inaczej zrozumieć apele gości tych samych, którzy chcieli nam raport MAK-u, skręcone OFE i emerytury oraz parę setek innych kłamstw ogłosić najprawdziwszą z prawd i jedynie słusznym rozwiązaniem.