W natłoku zdarzeń niektórym mogły umknąć słowa nabzdyczonego ministra Sienkiewicza, który – nagabywany o komentarz po odrzuceniu w Sejmie wniosku o wotum nieufności dla niego – rzucił na odchodnym: nie będę komentował decyzji najwyższego suwerena.
Mnie nie umknęły, przeciwnie – wzbudziły niepokój o los suwerena, którego przywołał jego wierny sługa, minister spraw wewnętrznych. Biedny suweren nie dość, że dławi się kneblem wyjmowanym z gardła raptem co cztery lata, to przemawia głosem kilkunastu wybrańców, których przewaga nad wybrańcami myślącymi odmiennie budzi wątpliwości.