
Dawno już przestałbym prowadzić bloga gdybym kierował się złudzeniami, że kilka linijek tekstu zagubionych w internetowej otchłani może mieć wpływ na tych, którzy „wiedzą lepiej” czyli na większość z nas.
Nie przestaję, bo zbyt często zdarzało mi się, że lektura blogów pisanych tu i gdzie indziej nie tylko otwierała mi oczy, ale i nader często zostawiała z opadłą ze zdziwienia szczęką, a sokratejskie „wiem, że nic nie wiem” spychało w kąt besserwisserskie mrzonki.